ptaki w ogrodzie, czyli RYKOWISKO
Szedł powoli, bardzo dostojnie. Wydawał się spokojny i jakby poza rykowiskowym szałem. Może deszcz tak na niego zadziałał, a może chciał się w końcu ze mną spotkać. Może właśnie na niego tak długo czekałem. Teraz wszystko było tak niemożliwe, zaskakujące, a jednocześnie zupełnie normalne i spodziewane. W szaleństwie emocji i największym spokoju podziwiałem go i próbowałem wydobyć z ciemności i uwiecznić. A on był coraz bliżej i bliżej. W ciszy zszedł skarpą do rzeki i przejrzał się w lustrze roztrzęsionej wody. Tuż przede mną przeszedł na moją stronę, pozując jeszcze po drodze. Jakimś cudem zdjęcia są ostre. I widać go całkiem dobrze.